niedziela, 16 grudnia 2012

TEST Espiro Magic - wybór dobry ale...


Jak już pisałem wcześniej w lipcu wraz ze zmianą samochodu kupiliśmy małą lekką spacerówkę. Po długich poszukiwaniach wybór padł na Espiro Magic, który miał optymalne gabaryty i wagę oraz był bardzo zachwalany przez sprzedawcę. Dodatkowo potwierdzenie doskonałej renomy można było wnioskować z ilości takich wózków w parkach oraz rekomendacji Instytutu Matki i Dziecka. Jednym słowem daliśmy się namówić bo potrzebny był wózek do jazdy po chodniku, kostce brukowej czy asfalcie...

Początki były bardzo przyjemne, wózek wygląda  solidnie, łatwo się składa i jest dość wygodny do noszenia. Siedzisko regulowane jest płynnie na taśmie i rozkłada się prawie idealnie na płasko. Miejsce dla dziecka jest dość obszerne, dla młodszych podnoszony podnóżek, który blokuje się za pomocą taśmy velcoro do poręczy. Prosty i skuteczny patent. Wraz z wózkiem otrzymujemy praktyczne przykrycie na nogi, bardzo dobrze zaprojektowany daszek i kiepski pokrowiec na telefon (troszkę zbędny gadżet przy telefonach dotykowych). Największą zaletą Magic-a jest amortyzacja, która doskonale działa. Choć jej minusem jest utrudnianie podjazdu pod krawężnik i innych podobnych ewolucji, ale na ścieżkach spacerowych spisuje się doskonale (wymaga to trochę przyzwyczajenia).

Mimo początkowego zadowolenia dość szybko dopadła nas "zemsta chińczyka". Pierwsze co to dziwnie działający hamulec nożny, który stwarzał problemy przez samoblokowanie. A do tego jeszcze doszedł problem z zapadaniem się pianki na kółkach. Jako, że przez ponad siedem lat prowadziłem sklep wiem czego mogę oczekiwać jako klient. Życie jednak zweryfikowało moje przekonania. Ponieważ, zauważyłem wadę po około 3-4 spacerach postanowiłem zareklamować wózek. Pierwsza przykrość, to komentarz jednego ze sprzedawców, który stwierdził, że "ludziom to już się w dupach poprzewracało, że takie rzeczy reklamują".
Oczywiście firma BEBE Club ze Szczecina w dniu reklamacji wiedziała, że moje wymagania to mrzonki. Po około 2 tygodniach otrzymałem oficjalną odpowiedź, że reklamacja jest odrzucona i nie mogę ponownie zgłosić tej wady. Jako, że handlowiec to człowiek dialogu postanowiłem zadzwonić do serwisu. A w serwisie potraktowali mnie jak debila. Problem w tym, że z przemysłem gumowym współpracuję od około 10 lat i znam parametry jak i wymogi jakościowe swoich klientów. Myślałem, że mogę oczekiwać tego samego od innych. Tu się jednak znowu myliłem. Po około 40 minutach rozmowy kierownik serwisu przekonywał mnie, że jestem jedynym dziwakiem z tysięcy użytkowników tego modelu, bo tylko ja mam obiekcje do jakości kółek (reszta pewnie nie zwróciła na to uwagi).

Wózek został odebrany, gdzie kółka są jakie są czyli po 3-4 spacerach zapadły się, hamulec zaczął dziwnie twardo chodzić, a co gorsza kółka zaczęły piszczeć w dość niesympatyczny sposób. Oczywiście serwis naciągnięcie hamulca jak i smarowanie zrobił jako gratisową usługę poza gwarancyjną. Jednak, fakt jest taki, że działania serwisu przysporzył nam tym sposobem dodatkowych zmartwień.


PODSUMOWANIE: Wózek jest ciekawym pomysłem, który łączy w sobie niespotykaną wygodę dziecka  w spacerówce (amortyzacja), kompaktowe wymiary i optymalną wagę. A wszystko to ubrane w bardzo ciekawy DESIGN. Jednak, firma powinna poinformować w bardziej oczywisty sposób o wadach, które nie są rozpatrywane w procesie reklamacyjnym. Ponieważ podobna konstrukcja jest spotykana w ofercie innych producentów, może warto zapłacić innej firmie niż ESPIRO.

PLUSY:
- amortyzacja
- wygodne siedzisko dla dziecka
- rozkładanie oparcia prawie na płasko
- bardzo wygodny daszek
- podnóżek przedłużający siedzisko dla mniejszych dzieci
- wygodna rączka z powierzchnią wykończoną pianką
- zwrotność (przydatna w sklepie)
- pokrowiec na nóżki w komplecie
- 5 punktowe pasy
- odblaskowe elementy

MINUSY:
- cena względem jakości
- trudny montaż parasolki przeciwsłonecznej
- kiepskiej jakości kółka
- mały schowek pod siedziskiem
- szeroka klamra, która może utrudniać używanie śpiworków.
- zbyt miękka amortyzacja utrudniajaca wjazd na krawężnik czy przejazd na tylnych kołach przez torowisko (stąd PLUS i MINUS)
- BEZNADZIEJNY SERWIS


niedziela, 9 grudnia 2012

TEST X-Lander X-Run 2012 czyli nowa spacerówka

Nasze zamiłowanie do spędzania wolnego czasu na spacerach leśnych ujawniło pewne niedoskonałości w miejskim Mutsy czy Espiro. Największym problemem okazały się przednie skrętne kółka, które przy najeździe na przeszkodę jak korzeń czy dziura potrafiły się obrócić i zblokować wózek (przy nie blokowaniu na wprost). Kilka razy było blisko wywrotki. Na jednym z wrześniowych spacerów w Puszczy Bukowej mając problemy z kółkami postanowiliśmy zmienić wózek na wygodniejszy i stabilniejszy.

Jednak jak się okazuje wózka tego typu nie ma w Szczecinie by go obejrzeć. Po szukaniu w internecie jest nadzieja by znaleźć coś właściwego w InterSporcie. Jednak Baby Jogger jakoś średnio przydał nam do gustu. Był jakiś taki plastikowy. Po szukaniu przestrzeni WWW trafiliśmy na X-Landera X-Runa. Czytając fora znaleźliśmy sporo pozytywnych opinii, a ostatecznie przekonał nas filmik ze strony http://www.babycamino.com - gdzie X-Run przeżył górską podróż z dzieckiem, a czasem i plecakami rodziców. Cały czas jednak brakowało nam zobaczenia go na żywo, aż do przypadkowego spotkania w kolejce u lekarza. Byliśmy zadowoleni i decyzja zapadła. Wózek wybrany w wersji 2012 i kolorystyce Europe (szary)

Następnego dnia kurier dostarczył wózek pod drzwi i zaczęła się przygoda :)

Pierwsze wrażenie było bardzo sympatyczne, wózek dobrze wykonany o czym przekonują ładnie wykonane spawy i precyzyjne gięcia elementów. Składnie w jedną całość było proste i przyjemne bo wszystko dokładnie pasuje do siebie. Dużym pozytywem jest też nowość kolekcji na  rok 2012/13 jaką jest Color Pack System, umożliwi on dobór tapicerki wg. naszego gustu, ale ważniejsze jest to, że w przyszłości będziemy mogli ją wymienić albo ze względów estetycznych lub innej płci następnego dziecka. My wybraliśmy europejką szarość :) Wózek wyposażony jest w dużych rozmiarów kieszeń na plecach siedziska i spory koszyk pod. Pozwala to na zabranie wszystkich potrzebnych sprzętów, a dla tych, którym to nie wystarczy na rączce są uchwyty do torby X-bag. Kosz pod siedziskiem posiada rzepy do przymocowania pompki (często brak w podstawowym zestawie). W podnóżku schowana jest bardzo przydatna latem moskitiera. Jest łatwa do założenia i dobrze przylega do wózka co zapewnia dobrą ochronę przed owadami. Za bezpieczeństwo odpowiadają elementy odblaskowe wszyte w różne miejsca wózka oraz pętla nadgarstkowa, używana w czasie biegów lub w stromym terenie.

Pierwszy spacer w celu oswojenia odbyliśmy po parku. Zaskoczeniem była lekkość, z jaką się toczy (koła są na łożyskach maszynowych). Początkowo nie mogłem się przyzwyczaić do braku skrętnego koła z przodu i do tego, że tylne kółka są pochylone. W pierwszej chwili to trochę przeszkadza, ale długa rączka pozwala łatwo unieść przednie koło i zmienić kierunek jazdy. Dodatkowo pochylona koła  tylne poza zwiększenia stabilność przy zjeździe stawiają opór i automatycznie hamują. Hamulec ręczny zaś mógłby być lepiej wykonany. Pomysł X-landera to plastikowa stopka która jest dociskana do czoła opony. Myślę, że skuteczniejszy byłby tu hamulec typu U-brake albo wręcz tarczowy, ale jak się z czasem okazało siła jest wystarczająca do spowalniania.

Leśne spacery po oswojeniu się z wózkiem to przyjemność. Duże pompowane koła i siedzisko zawieszone w formie hamaka pozwalają na dobrą amortyzację dziecka przy jeździe po wertepach. Łożyskowanie kół, o którym wspomniałem już wcześniej także ułatwia spacerowanie, a zwłaszcza podchodzeniu pod górę. Transport wózka to też nie problem bo składa się dość prosto i szybko, a wymiar po złożeniu jest bardzo przyzwoity (porównywalny z Mutsy 4riderem) i wygodny do chwycenia w celu przeniesienia Wymiary po złożeniu 100,5/38,5/64cm (dł/wys/szer).   Do naszego kombi wózek wchodzi bez żadnych problemów w poprzek i pozwala na zaciągnięcie rolety. Jednak na dalsze wyjazdy by zyskać nieco więcej miejsca na bagaż demontuję przednie i tylne kółka co pozwala na umieszczenie stelaża wzdłuż osi auta. Transport wózka w pociągu też nie przysporzył większych problemów, zwłaszcza w wagonie bezprzedziałowym gdzie są miejsca dla osób na wózku.

Ostatni test to spacer po plaży. Nie wiem ilu z Was próbowała takiego wyczynu, ale Ci co próbowali wiedzą, że wózek i plaża to złe kung fu. Wcześniej też tak myśleliśmy, ale z X-Runem okazuje się, że to nie jest super duży problem. Oczywiście miękki głęboki piasek stawia spory opór, ale można go przezwyciężyć. Gdy już staniemy na twardszej części plaży wózek pcha się lekko i przyjemnie. Prawie tak lekko jak po asfalcie, więc można się pokusić nawet o jakąś przebieżkę, a przynajmniej dłuższy spacer.

PODSUMOWANIE:
Po trzech miesiącach użytkowania z czystym sumieniem mogę polecić ten wózek innym, ale nie wiem czy stricte jako wózek biegowy. Moim zdaniem do biegania wózek powinien być dłuższy większy i rączka dalej odstawać od tylnej osi, ale zemści się to wymiarem wózka po złożeniu. Jest to kompromis - który producent ujmuje już na wstępie w opisie wózka:

"Wózek specjalistyczny typu ”jogger” dla tych użytkowników, którzy preferują sportowy styl i sportowe cechy użytkowe."

Wózek przeżył sporo ekscesów jak i zwykłych miejskich spacerów, które zniósł dzielnie. Co najważniejsze Tymek w czasie tych testów spał jak suseł czyli strome zjazdy, przeprawa przez strumienie czy wyjazdy pod ostrą górkę nie powodowały budzenia. Nie powiem, że było to łatwe ale poruszaliśmy się przez las na szagę jednak prostrze niż myślałem. Jest to super wózek dla aktywnych rodziców, którzy z miejską spacerówką czują się ograniczeni.

PLUSY:
- cena
- waga (11,8kg)
- lekkość toczenia
- stabilność
- wygodne siedzisko dla dziecka
- wyściółki łatwo demontowalne do prania lub wręcz możliwość wymiany na nową
- duże schowki na drobiazgi
- dobrej jakości materiały
- siedzisko opuszczane na pasku z szybką i prostą regulacją.
- daszek przeciwsłoneczny z okienkiem umożlwia podglądanie maluszka
- łatwe składanie
- rączka skórzana z regulacją
- 3 letnia gwarancja door to door 
- duża ilość akcesoriów dostępnych w przyzwoitych cenach 

MINUSY:
- hamulec mógłby być mocniejszy i lepszej jakości rączka hamulca
- siedzisko nie jest rozkładane na płasko więc to tylko dla dzieci już dość pewnie siedzących
- brak możliwości obracania siedziska
- brak przedłużanego daszka  jak w X-move (warto dokupić zamiast parasolki suncover)
- tylko 3 kolory do wyboru

Na koniec jeszcze filmik z wycieczki po górkach, dolinkach i strumieniach... (z góry przepraszam, za nienajlepsza jakość, ale kręcone było telefonem w ciemnym lesie)

czwartek, 6 grudnia 2012

Wybór fotelika powyżej 9kg

Po długiej przerwie spowodowanej utratą komputera, który po spotkaniu z podłogą postanowił obumrzeć wracam do żywych i opiszę to o czym ostatnio myślimy bardzo poważnie bo czas na małe, a może na duże zmiany bo związane z bezpieczeństwem wożenia naszej pociechy w samochodzie.

Maxi-Cosi City
Pierwszy fotelik (nosidełko) wybraliśmy dość skrupulatnie szukając opinii i czytając informacje o bezpieczeństwie. Można wiele znaleźć w sposób przystępny (tabela i liczby) na stronie www.fotelik.info Właściciel tej firmy często też występuje w roli eksperta w różnych programach telewizyjnych. Pierwszy fotelik jaki kupiliśmy to Maxi-Cosi City, który jest jednym z najbezpieczniejszych i pozwalał na wpięcie przez adaptery do stelaża Mutst. Jednak czas przychodzi na zmiany bo Tymek rośnie!

Teraz szukamy drugiego fotelika powyżej 9kg (13kg). Oczywiście poznańskie pochodzenie powinno wpływać na oszczędność i wybór powinien być kierowany na foteliki uniwersalne czyli w przedziale 9-36kg ale nie jest to dobry wybór. Oczywiście jeżeli chodzi o kasę tak, ale nie o wygodę i bezpieczeństwo dziecka. A przecież bezpieczeństwo dziecka nie ma ceny i oszczędzanie w tej materii to stanowczo zły pomysł!
RÖMER - BRITAX SafeFix PLUS

W trakcie wykonywania Szczecińskiego rekonesansu i nie tylko okazuje się, że ponad połowa sprzedawców jest delikatnie mówiąc niekompetentna. Od początku mamy dość sprecyzowany fotelik i wiemy, że będzie trzeba wydać między 1000 a 1500zł więc znalezienie tego właściwego nie powinno być problemem. Ale jak życie pokazuje jest inaczej. Szukam fotelika z IsoFixem, a sprzedawca mówi, że szkoda  pieniędzy bo to nie ma różnicy w bezpieczeństwie. 

Na szczęście można spotkać ludzi, których praca jest pasją i to z pomocą przyszedł nam właściciel sklepu www.tato.pl (Pan Maciej Węglarz), który w czasie rozmowy jako jedyny zapytał jaki samochód mamy. A dokładnie prosił, żeby przyjechać na przymiarkę i inspekcję wnętrza w celu znalezienia odpowiedniego fotela. Mieliśmy dwa fotele do wyboru z naszej listy oba tego samego producenta (RÖMER - BRITAX) jedne to nowszy TriFix, a drugi to SafeFix, które uzyskały najwyższe nowy w testach zderzeniowych i dodatkowo mają wysokie noty związane z codzienną eksploatacją jak czyszczenie, komfort itd, (wszystko na www.fotelik.info).

RÖMER - BRITAX TriFix
Po dokonaniu inspekcji okazuje się, że nie możemy zastosować fotelika z pasem odciągowym ponieważ punkt montażowy w bagażniku nie jest w osi fotelika. Tym sposobem wybór pada na wersję ze stopą blokującą czyli SAFEFIX. Wybór nasz już został dokonany i teraz pozostaje decyzja na wersję materiałowo - kolorystyczną. Jednak postaram się jeszcze odpowiedzieć na podstawowe pytanie które wiąże się z pieniędzmi. Czy warto przepłacać i kupować fotelik z ISOFIXem (o ile oczywiście nasz samochód posiada taki system). Wg. testów zderzeniowych fotelik z IsoFixem w porównaniu z właściwie zamontowanym fotelikiem na pasy bezpieczeństwa ma mniejsze przesunięciu do przodu o około 20cm. Ta odległość ma znaczący wpływ na siły działające w czasie zderzenia na kręgosłup dziecka. Może to doprowadzić w skrajnych sytuacjach do przerwania rdzenia kręgosłupa, a w konsekwencji kalectwo, a nawet i śmierć. Wiem, że brzmi to strasznie, ale chciałbym zwrócić szczególną uwagę na bezpieczeństwo dziecka. Dlatego szukając fotelika myślcie ile jest warte życie dziecka,a nie ile trzeba wydać. Oczywiście, każdy ma jakiś ograniczenia budżetowe lub techniczne. Dlatego sprawdzajcie na www.fotelik.info testy i wybierajcie najbezpieczniejszy fotelik na jaki możecie sobie pozwolić. A wybierając kierujcie się punktami:

1. Fotelik należy przymierzyć do samochodu przed zakupem, czyli zakup internetowy w ciemno bo jest taniej nie jest najlepszym pomysłem. Wynika to z tego, że kanapa, na której stawiamy foteli, ma różną twardość, profilowanie i szerokość. Może to utrudnić DOBRE mocowaniu fotelika, a to zaś może wpłynąć na to, że fotelik nie będzie w 100% spełniał swoich właściwości bezpieczeństwa.

2. System mocowania: Na pytanie czy warto kupić fotelik z systemem IsoFix odpowiedź jest jednoznaczna: TAK! Tak ponieważ trudniej popełnić błąd przy montażu, ale fotelik musi mieć coś w rodzaju przeciw wagi jak pas odciągający lub stopę. Dzięki IsoFix fotelik jest odpowiednio sztywno połączony z samochodem we wszystkich kierunkach (przód, tył i boki) A co za tym idzie jest bezpieczniejsze w czasie ew. zdarzeń drogowych. Dodatkowo można szybciej ewakuować dziecko z samochodu (jeżeli będzie kolizja należy zabrać dziecko z fotelikiem ponieważ, jest w nim usztywnione. Oczywiście to pytanie dotyczy tych, którzy mają system IsoFix w swoich samochodach. Jeżeli go nie mamy warto wybrać fotelik z napinaczem, co ułatwi nam procedurę właściwego montażu.

3. 9-18kg czy 9-36kg - Ze względów finansowych lepiej wybrać ten o większym zakresie. Jednak jak to bywa z czymś co jest do wszystkiego... Dziecko w przedziale wagowym 9-18kg częściej śpi w czasie podróży czyli warto, żeby fotel miał możliwość regulacji kąta pochylenia, a w efekcie móc zapewnić pozycję bardziej leżącą, która jest lepsza do spania. Foteliki 9-36kg nie maja takiej możliwość, a dodatkowo często gorzej trzymają głowę na boki. Czyli lepiej wybrać foteli z mniejszym przedziałem wagowym bo jest wygodniejszy i bezpieczniejszy dla dziecka w czasie dłuższych podróży.

4. Kolor fotelika to oczywiście kwestia gustu. Jednak pamiętajcie, że kolor fotelika powinien być inny niż tapicerki by w razie wypadku zwracał na siebie uwagę i umożliwić ratującym szybkie odnalezienie dziecka. Jednocześnie należy wybrać taki by ew. zabrudzenia były najmniej widoczne i dodatkowo taki materiał, który jest przyjazny dla dziecka i w czyszczeniu dla rodzica, bo kto wie co może się wydarzyć w czasie długiej podróży. Materiały

5. Kiedy zmieniać pierwszy fotelik na następny?! Podstawą to spełnianie zakresu wagowego, który określa producent. Drugi to czy dziecko mieści się głową na oparciu. wg. testów najbezpieczniejszy fotelik to taki, w którym dziecko jest tyłem do kierunku jazdy. Nogi mogą wystawać, ale głowa NIE! Trzecie kryterium to kwestia pasów bezpieczeństwa, jeżeli nie można ich zapiąć bo są krótkie należy zmienić fotel. Czwartym i w sumie bardzo ważnym kryterium, o które mało kto pyta to czy dziecko samodzielne siada. Jeżeli nie, a nie ma wcześniej opisanych przeciwwskazań to należy cierpliwie poczekać. Choć często bardziej denerwuje nas marudzenie dziecka, które się nudzi w czasie wielogodzinnej podróży bo jedzie tyłem i nie ma widoków na świat.

Powodzenia w szukaniu i dobrych wyborów!

Na koniec jeszcze kilka ciekawych filmików by pobudzić wyobraźnię!




niedziela, 4 listopada 2012

Przepisy dla mamy karmiącej

Risotto z warzywami i kurczakiem
Jako, że gotowanie to moja domena w domowych pieleszach to po narodzinach Tymka padła na mnie odpowiedzialność za żywienie mamy i syna w jednym. Czyli gotować smacznie, pełnowartościowe jedzonko, które nie będzie powodowało kolek! Szukanie w internecie dużo nie dało. Często tylko jakieś niby przepisiki, ale bez konkretów. Postanowiłem więc zabrać się za to samemu na podstawie zestawu produktów bezpiecznych, ostrożnych i tych, które należy unikać. I na podstawie tego stworzyłem kilka potraw, które powinny smakować i być bezpieczne...

 1. Risotto z warzywami i kurczakiem lub rybą:
Ryż arborio podsmażyć na maśle zgodnie z przepisem, do tego warzywa jak marchewka, kukurydza (trochę) i ew brokuł (tylko kwiaty) do tego kawałki kurczaka (wcześniej grilowane lub smażone bez tłuszczu) lub ryba. Całość zalewam szklanka bulionu i 1 szklanką wody, czas gotowania około 15-20minut. Aż w ryż wsiąknie cały płyn. Gotowanie w garnku lub na patelni. Dla smaku pod koniec gotowania można, ale nie trzeba dodać 1-2 łyżkę śmietany,

2. Makaron z sosen szpinakowym
Makaron ugotować, sos przyrządzić ze szpinaku (najłatwiej mrożonego) który trzeba rozmrozić, do niego dodać 2-3 łyżki śmietany i całość doprawić solą i pieprzem. Na zredukowany sos wrzucamy odsączony makaron i mieszamy. Tu można jeszcze dodać kurczaka (najlepiej z grilla), zależnie od dnia tygodnia i preferencji.

3. Gulasz z papryką i ryżem / makaronem / kaszą
Do gulaszu używam mieszanki mięs wieprzowych (karkówka, szynka, schab). Podsmażam bez tłuszczu lub na tylko delikatnie posmarowanej patelni. Po zarumienieniu zalewam bulionem dodaje posiekaną w kostkę paprykę (bez skórki 1/4 średniej wielkości) i przyprawy gulaszowe ale w małej ilości (liść laurowy, ziele angielskie). Całość gotuję na wolnym ogniu około godziny aż sos się zredukuje. Z sosu wyciągam przyprawy i dodaję trochę mąki ziemniaczanej dla zagęszczenia i 1-2łyżki śmietany. Na koniec doprawiam dla smaku solą i pieprzem. Jako warzywa można dodać ogórka kiszonego lub gotowaną marchewkę.

4. Naleśniki z serem
Naleśniki wg. standardowych przepisów ważne żeby smażyć je bez oleju lub na tylko delikatnie posmarowanej patelni. Jako nadzienie można użyć białego twarogu lub serka homogenizowanego typu Danio, które przyprawimy wg. władnych upodobań. Naleśniki są szybkie i łatwe do przygotowania. Oczywiście można dodać jeszcze owoce typu banan..

5. Kurczak w sosie a'la curry z kaszą kuskus lub ryżem
Kurczaka w kawałkach doprawić solą, pieprzem, curry i innymi lubianymi przyprawami. Zamarynowanego kurczaka podsmażyć najlepiej bez oleju. Zalać mięso szklanką bulionu, dodać posiekaną marchewkę, trochę papryki bez skórki i trochę kukurydzy. Przyprawić całość do smaku curry, solą i papryką słodką. Można jeszcze spróbować z czasem dodać mleko kokosowe. Da to oryginalny i delikatny posmak. Całość dusić około 20minut. Dzięki temu mięso i warzywo lekko zmiękną.

6. Racuchy drożdżowe
Zwykłe klasyczne racuchy drożdżowe, na które można zleźć dużo przepisów w internecie to też jeden z łatwiejszych obiadów. Dla smaku sypiemy cukrem pudrem. Dobrze jak się uda usmażyć je bez oleju, ew. na małej ilości, którą można uzyskać nakładając np. papierem kuchenny, który zwilżamy olejem.
Co do racuchów z jabłkami to na początki należy unikać. Kaws z jabłek nie jest dobry dla maluszka.

7. Łosoś z sosem koperkowym i makaronem
Jeżeli połączenie makaronu z rybą wydaje się dziwne to znaczy, że jeszcze nie próbowaliście. Ja też byłem sceptykiem, ale z żoną zakochaliśmy się w tym daniu.
Łososia przyprawiamy standardowo czyli sól, pieprz i sok z cytryny. (łososia można zastąpić inną rybą) i smażymy na patelni. W tym samym czasie gotujemy w małym garnuszku musimy zagotować 250mm rosołu czyli albo wywar albo szklanka wody i kostka rosołowa. Do tego wrzucamy posiekany koperek. Ja używam tylko tych drobniejszych części. Całość gotujemy kilka chwil i dodajemy śmietany np. 12% i zagotowujemy mieszając. By śmietana się nie zważyła należy ja hartować. Zagotowanym sosem zalewamy usmażoną rybę i gotujemy na wolnym ogniu przez czas gotowania makaronu. Chodzi o to, żeby ryba przeszła smakiem sosu i jednocześnie zredukować jego objętość. Na talerz płożyć rybę z makaronem i polać sosem

Bon appetit!

P.S. Jak zrobię zdjęcia własne to dołożę by było widać :)

czwartek, 1 listopada 2012

Leżaczek czy huśtawka? Oto jest zagadka

Kiedy jest się samemu z dzieckiem i musimy coś zrobić trzeba znaleźć bezpieczne miejsce dla maleństwa. Oczywiście łóżeczko wydaje się najlepszym, ale nie każdy niemowlak chce w nim spać bo łóżeczko gryzie i spanie nie jest możliwe. Przynajmniej tak mieliśmy z Tymkiem, bo na nas mógł spać 2 do 3 godzin, ale samemu to tylko kilka chwil. Dlatego zaczęliśmy szukać jakiegoś sprzętu, który pozwoli na zrobienie czegoś w domu jak choćby ugotowanie obiadu czy pościelenie łóżka. Któregoś razu wsadziłem Tymka do fotelika samochodowego i bujałem stopą co pozwoliło na dłuższe spanie. Jednak potrzebne było rozwiązanie bardziej automatyczne :) niż duży palec u stopy.

Po przeszukaniu internetowych opinii oraz opisów co i jak działa stwierdziliśmy, że optymalnym rozwianiem może być leżaczek z wibracjami lub huśtawka. Fotelików i huśtawek na rynku jest dużo, nawet bardzo dużo bo każda z bardziej znanych firm od zabawek ma takich sprzętów po kilka, a do tego jeszcze często po kilka motywów bardziej chłopięcych, dziewczęcych lub unisexowych.

Stawiając granice na +/- 100-120zł wybór skłaniał się na leżaczek. Będąc w Smyku naszą uwagę zwróciła promocja na leżaczek Brigth Starts Małka (BS7067), który był w promocyjnej cenie 89 złotych. Małpka jest przeznaczona dla dzieci od 0-12m i wadze od 3 do 9kg. Powierzchnia leżaczka to materiałowy hamaczek rozciągnięty na metalowej owalnej ramce, która zaś jest połączona z nogą umożliwiającą uginanie się całości gdy malec dokazuje. Materiał doskonale przylega do całej powierzchni pleców, dzięki czemu kręgosłup nie jest obciążony. Dziecko w leżaczku utrzymują 3 punktowe szelko - majtki, które dołem są zszyte z leżaczkiem, a po bokach zapina się je klamrami z taśmą umożliwiającą regulacje. Do fotelika przymocowuje się jeszcze plastikową skrzyneczkę odpowiadającą za wibracje i melodyjki. Zasilanie to 3 baterie R14, które po pół roku nadal działają, a używany był prawie codziennie. Wibracja ma tylko jeden tryb, a melodyjki mają zaś dwa poziomy głośności i 4 dźwięki. Automatyczne wyłączenie wibracji następuje po około 30min., a dźwięków po 20min. Jest to przydatna funkcja dla zapominalskich :)

Z czasem udało nam się pozyskać na miesięczny test huśtawkę hybrydową lew (6985) także firmy Bright Starts, która jest nowością. Po dość prostym i szybkim złożeniu zaczęły się poszukiwaniu 4 baterii R20, które na szczęście znalazły się w latarce :). Nie czekając zbyt długo Tymuś został wsadzony do huśtawki i odpaliliśmy bujanie, którego monotonność szybko spowodowało zamknięcie powiek. Huśtawka jest fajniejszym sprzętem niż wibrujący leżaczek jednak nie ma nic za darmo. Huśtawki kosztują na ogół powyżej 250zł, a znajdziemy i  takie za ponad 500zł.  Na ta, którą my mieliśmy trzeba wydać 300zł. Wada to gabaryt i waga huśtawki, co wymaga znalezienia miejsca. Dodatkowo 5 punktowe pasy mogły by mieć ciut wygodniejsza regulację, ale robi się to raz na jakiś czas więc nie jest to odczuwalny problem. Huśtawka ma 4 czasy działania (30, 45, 60 i domyślne 90min), 5 poziomów mocy bujania, 11 melodyjek i odgłosów natury z 3 poziomami głośności. Powierzchnia dla dziecka to także hamaczka rozciągnięty na stelażu co też bezpiecznie podpiera plecy dziecka. W przypadku tego gadżetu firma Bright Starts zastosowała dużo technologi pozwalających na oszczędzenie energii i cichą pracę oraz dzięki rozpoznawaniu wagi dobór mocy bujania. Więcej szczegółów możecie dowiedzieć się na polskiej stronie Bright Starts

Oczywiście jak zawsze wychodzi na to, że droższe zabawki są fajniejsze, ale też bez przesady. Leżaczki są super, łatwe do przechowywania tańsze. My nasz leżaczek zostawiamy dla następnego dziecka, choć może kupimy sobie huśtawkę jednak nie uważamy, że jest niezbędna. Dużo zależy od dziecka i nie ma 100% pewności, że waszemu maleństwu będzie się podobało. Leżaczek kończy swoją służbę wraz ze zwiększoną ruchliwością dziecka. Tymek potrafił zrobić mostek będąc przypiętym co mogło skutkować wywrotką. Od tego czasu skończyło się leżaczkowanie :) Teraz Tymek w czasie gotowania siedzi w foteliku, albo bawi się w łóżeczku no ale w końcu ma już 8 miesięcy

poniedziałek, 2 lipca 2012

Wózek parasolka - co kupić?

Na początku wakacji wraz ze zmianą prawdziwych 4 kółek zaczęliśmy szukać drugiego wózka typu parasolka. Bo magazyn w postaci małego dostawczaka pod domem ma zniknąć lada dzień!. Początkowe założenia to lekki, mały, z rozkładaniem oparcia na leżąco i tani wózek ale NOWY! Czyli przeciwieństwo naszego ulubionego mutsiaka. Z takimi planami wyruszyliśmy do sklepu na poszukiwania.

Pierwsza myśl to X-Lander XS który spełniał wszystkie wymagania :) i wydawał się ideałem, ale spotkanie organoleptyczne troszkę nas zawiodło. Mimo niskiej wagi (7kg) i przystępnej ceny około 400zł porzuciliśmy myśl o tym modelu Ze względu na wygodę chwycenia. W końcu miał to być wózek znoszony z domu w pozycji złożonej w jednej ręce, a w drugiej dziecko. Wózek jest długi i dość "gruby" po złożeniu, a to na naszej klatce schodowej nie będzie ułatwiać spacerowego zadania.




Inglesina Trip to propozycja podrzucona przez kuzynkę, która ma taki wózek. Jednak pierwsza rzecz która nas skrzywiła to cena bo do wydania prawie 750zł. Waga troszkę przyjemniejsza bo 6,3kg, ale po złożeniu długi tak samo jak XS ale chudszy. Już wygodniejszy do chwycenia ale coraz bardziej zaczęliśmy się martwić długością i ceną, która jak na drugi wózek w domu była dość wysoka.





Poszukiwania trwały dalej i co gorsza szły nie w tym kierunku cenowym co byśmy chcieli :/ Trafiając do kolejnego sklepu pan sprzedawca próbował nas zachęcić do super, hiper wózka firmy Britax, która produkuje też foteli Romer. B-Agile bo tak się zwie to cudo zbliżył się do niebezpiecznej kwoty 1000zł ale zachwycał wykonaniem, 8kg wagą i łatwością składania. Składanie jest bajecznie proste bo wystarczy wyjąć dziecko i pociągnąć za`taśmę w siedzisku. Jednak wielkość po złożeniu była już mniej rewelacyjna. A dokładnie wymiar od rączki do podłogi, co powodowało przy wzroście Irminy ocieranie rączką o stopnie, a docelowo szybkie uszkodzenie piankowej rączki. W sumie cieszyliśmy się z tego minusu bo podobał się nam na tyle by zaszaleć i kupić.

Całe szczęście sprzedawca był na tyle przytomny i miły, że nie chciał sprzedać najdroższego i pokazał kolekcję firmy Espiro.Wózki tej firmy jak pewnie większość są produkowane w RLCH jak to ładnie kamufluje się nazwę Made in China. W całej kolekcjo parasolek Espiro widać powtarzające się problemy XSa i Tripa czyli długość i grubość po złożeniu. Ale w gąszczu dojrzeliśmy magiczny wózek o tej samej nazwie tyle, że w angielskim brzmieniu MAGIC. Wózek nie jest ultra lekki ale 9kg nie jest aż tak straszne, zwłaszcza, że się składa w dość zgrabną kostkę o wymiarach 76x42x36cm, która jest dość poręczna do chwycenia. Kółka są piankowe większe z tyłu i mniejsze obracane o 360o z przodu. Cena jest umiarkowana od 500 do 550zł zależnie gdzie kupimy i jest to cena środka firmowych spacerówek na rynku. Dodatkową ciekawostką jest to, że jest tojedyna konstrukcja z amortyzacją. Działa dość ładnie, choć utrudnia "wskoczenie" na tylne koła żeby wjechać na krawężnik czy pokonać torowisko. Kolejną ciekawostką jest fakt, że ten sam stelaż można znaleźć w 3 wózkach na rynku tyle, że pod różną marką i różnią się rączkami do pchania. Dla mam na pewno ważną informacja jest, że espiro ma dość bogatą kolorystykę zależnie od sezonu. Jak się sprawuje napiszemy później...






















































































niedziela, 8 kwietnia 2012

TEST Mutsy 4rider light

Pierwsze 4 kółka kupiliśmy Tymkowi jako wózek 3in1 o czym pisałem już wcześniej. Wózek postanowiliśmy kupić używany bo MUTSY w wersji funkiel nówka cenę ma dość koszerną. A są elementy, które są wymienne, a inne trudno, żeby były zużyte przez małe dziecko w kilka miesięcy.
 
Idąc tym tropem zaczęliśmy składać wózek: stelaż (4 Rider ultralight) kupiliśmy na allegro, a gondolę na tablicy. Początek wyszedł bardzo przyjemnie bo jakieś 450zł z wysyłką. Do tego jako element zestawu doszło nosidełko-fotelik Maxi-Cosi z adapterami (fotelik kupiliśmy nowy). I tu pytanie czemu adaptery do Mutsy kosztują 140zł gdy do dla x-landera około 70zł? Czyżby Mutsy miał lepszy plastyk, czy tylko więcej liczy, za biały kartonik z logiem. 

Wózek kompletny wyruszył na spacery i prowadził się bardzo przyjemnie. Dobrze łożyskowane kółka toczą się super, duże tylne pozwalają na sprawne pokonanie krawężników i torowisk tramwajowych, a skrętne przednie (można zablokować) idealnie kręcą się by pokonywać ciasnotę sklepowej dżungli. A by zabierać ze sobą wszystkie zdobycze sklepowe kupiliśmy dedykowany kosz na zakupy, który jest idealnym rozwiązaniem także jako składzik na spacer. Wózek przeszedł z nami sporo kilometrów także po bezdrożach ponieważ lubimy aktywnie spędzać wolny czas. W lesie małe przednie kółka wymagały blokowania i troszkę uwagi, ale nie był to duży problem.

Z życia widzimy jednak że gondola z serii TEAM jest dość płytka, co spowodowało rezygnacje z wożenia  Tymka w niej już w lipcu, a kropkę nad i postawił gdy zaczął robić mostki przy zjeździe z krawężnika by przekroczyć 2 pasmową jezdnię.

Skoro gondola idzie w odstawkę kupiliśmy siedzisko spacerowe, też używane. I tu trafiła się okazja na bogaty zestaw, a mianowicie oprócz siedziska dostaliśmy pokrowiec na nóżki, torbę i dostawkę dla drugiego dziecka. Jedyny mankament to mała dziurka w okienku, ale jak się okazało po rozmowie z serwisem to standard i naprawa tego to 50zł w zamian, za które wszywają nowe okienko z innego, bardziej miękkiego tworzywa. Siedzisko można montować przodem jak i tyłem do kierunku jazdy zależnie od wieku dziecka, choć fajniejszą i szybszą opcją jest możliwość przeniesienia rączki zamiast całego siedziska. Wadą jeszcze jest to, że wózek w wersji spacerowej trzeba było demontować do transportu w samochodzie bo nie pozwala na złożenie stelaża. Jednak nie był to duży problem. Wózek wakacje w lesie przeżył bardzo dobrze i nie mieliśmy uczucia ograniczenia z jego strony. Choć przednie kółka mogły by być śmiało ciut większe. Wózek przeżył nawet testy jazdy na rolkach i całkiem całkiem, choć zbyt duża zwrotność w tym przypadku nie jest jego atutem. Tak samo brak hamulca ręcznego może spowodować dodatkowe problemy przy konieczności bardziej gwałtownego hamowania.

środa, 29 lutego 2012

Stacja poród - wysiadamy

Poród, a raczej jego początek czyli sygnał do wyjścia z domu czasem jest fałszywym alarmem, a czasem nie. Oczywiście nie musi to być tak chaotyczne jak w filmie 9 miesięcy. Zależy wszystko od naszego przygotowania, ale przede wszystkim od naszej ciężarnej. Mnie żona obudziła dopiero po jakich 3 godzinach od kiedy wydawało się jej, że to już...

Byliśmy na szczęści spakowani, na szczęście bo to był 29 lutego o 3 nad ranem, a termin był na 18/19 marca. Cóż Tymek stwierdził, że skoro skończyliśmy szkołę rodzenia i mamy dyplom to czas najwyższy sprawdzić teorię w praktyce :-) więc ruszyliśmy naszym odkrywcą (LR Disco) do Polic.

W szpitalu po znalezieniu śpiących pielęgniarek w rejestracji zaczęła się papierkologia, potem jeszcze badanie i do poczekalni na oddział. Obserwacja skurczów trwała jakiś czas, jeszcze rozmowa z położną i ostateczna decyzja na CC. Było wiele względów na cesarkę więc nie było zbytnio innego wyjścia. Około 9.00 zabrali Irminę na salę porodową, a mi kazali zostać i czekać. O 9.39 doczekałem się Tymka, który wyglądał niezbyt pięknie, pomarszczony różowo-siny. Jakie to dziwne, że małe dzieci obiektywnie rzecz biorąc są brzydkie, a dla każdego rodzica to właśnie jego dziecko jest najpiękniejsze na całym Świecie. 



wtorek, 3 stycznia 2012

Szkoła rodzenia

Szkoła rodzenia - pożytek czy wyrzucenie pieniędzy?

Dość długo rozważaliśmy czy się zapisać na szkołę rodzenia. Sondując "rynek" tym bardziej nie byliśmy przekonaniu bo głosy było 50/50. Kolega stwierdził, że żałuje wydanych pieniędzy bo właściwie nic ciekawego się nie dowiedział, no może ćwiczenia oddechowe czyli to o czym wszyscy słyszeli lub widzieli w filmach. Z pomocą wyboru sensownej szkoły przyszedł nasz Pan doktor polecając szkołę Pani Teresy.

Zadzwoniłem i umówiłem nas na pierwsze spotkanie, na które udaliśmy się z dość dużą niepewnością. W końcu obcy ludzie i nowa dla nas sytuacja :), jednak atmosfera zajęć i otwartość Pani Teresy zdecydowało o pozostaniu na kursie i czekaniu na każdy wtorek by się spotkać z wesołą ekipą. 

Kurs tani nie jest, ale oswoił z pielęgnacją niemowląt, żywieniem mam karmiących, ćwiczeń ruchowych, przygotowania do szpitala jak i zwiedzanie porodówki oraz chyba najważniejsze pozwala spotkać innych ciążarnych :). Na niektórych kursach są też organizowane spotkania z lekarzami. Na nasz kurs przyszedł neonatolog i anestezjolog. Rozmowa taka pozwala zapamiętać troszkę ciekawych informacji, które mogą się przydać na porodówce.

Jak znajdziecie fajną szkołę to idźcie bo warto mieć spokój ducha przez pierwsze i tak nerwowe dni z maleństwem w domu...