środa, 2 września 2015

TEST wózka - Thule Urban Glide

Dzięki uprzejmości portalu dzieciakiwplecaki.pl otrzymałem do testów wózek biegowy firmy Thule. Wózek troszkę już znałem, głównie z Internetu, ponieważ interesowałem się wersją ze sztywnym kołem (Thule Glide) i gdy tylko nadarzyła się okazja postanowiłem ją wykorzystać!

Testerzy:
Wojtek: biegacz- amator i miłośnik aktywnego spędzania wolnego czasu
Tymek: 3,5-letni, 16-kilogramowy, ruchliwy chłopiec
Matylda: 8-miesięczna dziewczynka, gościnnie (jak brat pozwalał jej usiąść w wózku;))

Pierwsze wrażenie:
Po otwarciu kartonu oczom ukazał się dość zgrabnie złożony stelaż ze zdemontowanymi tylnymi kołami. Zamontowanie kółek nie sprawia najmniejszego problemu.
Wózek sprawia wrażenie lekkiego (10,5 kg) i zgrabnego, co potwierdzają wymiary z danych producenta. Pierwsze co mnie zaskoczyło to bezproblemowe rozkładanie- po odczepieniu gumowej blokady i odpowiednim chwyceniu wózek rozkłada się sam. Drugie zaskoczenie to składanie, które jest tak samo banalne jak rozkładanie (robi się to jedną ręką). 
Miejsce dla dziecka jest dość dopasowane, co w połączeniu z 5 punktowymi pasami pozwala dziecku czuć się bezpiecznie, ale bez skrępowania. Pasy mają płynną regulację wysokości na taśmie, dzięki czemu regulacja jest szybka, prosta i precyzyjna (jest to przydatne, gdy wózek używany jest równocześnie przez dwójkę maluchów w różnym wieku). Bardzo miłe w dotyku są ochraniacze na ramiona jak i na klamrę między nóżkami, które zapewniają wygodę dziecku. 

Następne udogodnienie to duży daszek, który ma na końcu przyszytą małą moskitierę. Po całkowitym rozłożeniu daje dużo cienia, z jednoczesną możliwością obserwacji dla dziecka. W daszku jest patka z szybką do obserwowania pociechy.  Oparcie rozkłada się prawie na płasko, a dzięki systemowi pasków można zrobić to cicho i płynnie. Dzięki siatce wszytej na górze oparcia, po rozłożeniu zapewniamy dobrą wentylację. 

Dla rodzica są także udogodnienia jak rączka wózka z regulowaną wysokością, która pokryta jest bardzo miłą w dotyku pianką i przymocowana pętla bezpieczeństwa. Przestrzeń bagażowa pod wózkiem jest obszerna, wykonana z pełnego materiału i zamykana na zamek i rzepy. Na plecach siedziska zaś mamy kieszeń z sitki, w którą można schować podręczne rzeczy. Kieszeń jednak jest dość płaska i trudno dostępna jak dziecko śpi na leżąco. 

Bieganie i spacerowanie:
Wózek ma skrętne przednie koło z możliwością blokady i korekcją wychylenia. Jest także amortyzacja, która na początku wydała się zbyt miękka. Hamulec postojowy blokuje tylne koła łatwo, ale trudniej go zwolnić (zwłaszcza w sandałach) ponieważ wykonany jest z drutu. 

Pierwszy bieg postanowiłem zrobić z zablokowanym kołem przednim i tu pojawił się pierwszy problem. Zastanawiałem się, czy koło powinno być wypchnięte do przodu, czy schowane pod wózek. Po próbach wyszło, że lepszą opcją jest schowanie pod wózek. Kolejny problem to wytrymowanie koła tak by, wózek chciał jechać prosto. Nie jest to łatwa sztuka tym bardziej, że pod wpływem wibracji przy marszu, czy biegu, rozregulowuje się i wózek sam zaczyna skręcać. Ostatecznie kółko odblokowałem już na stałe. 
Pierwszy bieg zaliczyliśmy z Tymkiem przy okazji Wieczornego Biegania w Szczecinie. Trasa o różnej nawierzchni, od asfaltu przez szuter, aż po leśne ścieżki na dystansie 10km (czyli idealny poligon doświadczalny ;)) Początek z zablokowanym kołem po szutrze dawał dziwne uczucie braku sterowności, a do tego były momenty gdy wózek sam skręcał. Po odblokowaniu koła wózek znowu zrobił się posłuszny i przyjemny w prowadzeniu. Na ścieżce leśnej z korzeniami miękkość amortyzacji przestała przeszkadzać i stałą się optymalna. Amortyzacja wybierała bardzo dobrze nierówności nie utrudniając przy tym prowadzenia. Na asfalcie wózek toczy się idealnie. Trudności dopiero pojawiły się, gdy ścieżka miała lekki trawers i wózek ze skrętnym kołem automatycznie ciągnął w dół. Mocniejsze chwycenie za rączkę oburącz utrzymało wózek w torze jazdy. Pierwszy bieg nie stworzył problemów i zachęcił do następnych wspólnych treningów. 
Kolejny miał długość 15 km po lesie. Na płytkich piaskach nie było większych problemów, jednak jak się robiło głębiej wózek wyraźnie się zapadał i zaczynał skręcać. Prawdopodobnie przez wąskie koła, które mają stawiać małe opory na twardej nawierzchni. Można ułatwić sobie troszkę przejazdem na tylnych kołach, choć nie zawsze jest to możliwe.

Następne treningi biegowe jak i spacery nie przyniosły negatywnych odczuć w prowadzeniu wózka. Jest bardzo zwrotny, wygodny i pakowny. Starszak twierdzi, że lepszy od naszej biegówki. A córka, która jest drobnej budowy wreszcie porządnie siedziała :)

Jedyny problem jaki się pojawił to mocno wystające elementy od osi obrotu daszka. Niestety kilkukrotnie dzieci uderzyły się o nie głową. Dobrze by było gdyby były albo bardziej na zewnątrz, albo posiadały jakąś gumową osłonę.

Podsumowanie:
Po użytkowaniu wózka przez prawie miesiąc i przebyciu ponad 100 km z czego około 60 km biegiem zaprzyjaźniliśmy się z wózkiem i uważamy, że jest to bardzo ciekawa propozycja. Rynek jest pełny wózków biegowych lub pseudobiegowych. Urban Glide spełnia doskonale rolę spacerówki jak i wózka biegowego. Dobrze się odnajduje w gąszczu półek supermarketu jak i leśnych ścieżek, co pozwala na zakup jednego wózka, jeśli dziecko już siedzi. 

PLUSY:
- Łatwe składanie i rozkładanie wózka (jedną ręką)
- Niska waga
- 5 punktowe pasy z dobrymi osłonami
- Kompaktowy rozmiar po złożeniu (łatwy do przewożenia w aucie)
- Duży daszek, który daje możliwość prawie całkowitego zacienienia dziecka
- Duży schowek pod wózkiem
- Amortyzacja
- Odblaskowe elementy

MINUSY:
- Wystające elementy od blokady daszku
- Trudne wytrymowanie przedniego koła, by wózek jechał prosto
- Guma zabezpieczająca przed rozłożeniem – delikatna
- Trudne zwalnianie hamulca
- Ceny akcesoriów (moskitiera, osłona przeciw deszczowa, tacka z uchwytem na kubek)

niedziela, 10 marca 2013

Krzesełko rosnące z dzieckiem - czy warto kupić?!

Długa była przerwa bo zajęć nadal bardzo dużo, ale jest o czym pisać więc dzisiaj nadganiając zaległości poruszę dość nietypowy temat jakim jest fotelik / krzesełko do karmienia. W sierpniu kupiliśmy w IKEI Antilopa, który jest genialny bo myje się wężem, składa do małych rozmiarów. Jednak Tymek potrafi mimo pasa bezpieczeństwa z niego wyjść co skłoniło nas do refleksji...

Jak Tymek jeszcze nie był Tymkiem i dopiero co zamieszkał w brzuszku swojej mamy, oglądaliśmy już różne przydaSIĘ dla dziecka. Przeglądając rożne półki sklepów WWW uwagę nasza przykuło krzesełko rosnące z dzieckiem za prawie 1000 zł. Wtedy pukaliśmy się w głowę i zastanawialiśmy się po co tak drogi gadżet. Jednak z czasem myśli dojrzewają i zaczynają nabierać kształtu. Tak było też z nami...

Jako, że jestem człowiekiem przekornym postanowiłem sprawdzić czy nie ma innych alternatyw niż Stokke Tripp Trapp. Jak się okazuje można znaleźć sporo podobnych i zdecydowanie tańszych ale jednak diabeł tkwi w szczegółach. Jak choćby brak stabilności czyli łatwość wywracania się na plecy. Tym sposobem na polu boju pozostały dwa produkty skandynawskie: Stokke Tripp Trapp i BabyDan Danchair.


Zewnętrzne różnice to oczywistość, jak i podobieństwa. Jako, że BabyDan ma przedstawiciela w Polsce postanowiłem zasięgnąć języka u źródła. Porównania nie mogli wprost zrobić, bo nie znają Tripp Trappa ale twierdzą, że ich fotelik jest też bardzo dobry, tańszy (cena ok 400- 500 zł) i kompletny (w zestawie poręcz dla małego dziecka). Wykonany jest z drewna kauczukowego odpornego na uszkodzenia, jednak jak to już wspomniałem szczegóły. BabyDan jest niższy i jak producent sam reklamuje dla dzieci od 6 miesięcy do 15 lat. 

Następnym krokiem było obejrzenie krzesełek w sklepie. Jak się okazało Tripp Trapp jest wyższy, ma dłuższą gwarancję (7 lat) i wykonany jest z drewna bukowego co do mnie bardziej przemawia. I jest częściej wybierany. Po podjęciu decyzji zaczęliśmy szukać okazji czyli dobrej ceny. Tym sposobem trafiliśmy na sklep www.4kids.com.pl gdzie zamówiliśmy krzesełko jak i set dla małych dzieci. Jedynym naszym zmartwieniem okazała się kolorystyka, bo wymarzona wypadła już z kolekcji. Tym sposobem wyszło białe krzesełko i niebieski babyset (krzesło ma się wyróżniać z pośród innych krzeseł w domu). Po kilku dniach dostaliśmy paczkę :), która przypadła do gustu Tymkowi :)

Teraz małe foto story z montażu, przy którym pomagał sam użytkownik...







Fotelik używany jest już miesiąc i każdego dnia, gdy Tymek w nim siedzi przy posiłku cieszymy się, że ma takie fajne krzesło. Siedzi w nim wygodnie, nogi mają podparcie, które nie ułatwia tak wysiadania jak się obawialiśmy. Krzesełko łatwo się myje, jest stabilne i nie buja się gdy Tymek odpycha się nogami od stołu tylko odsuwa. Jest to możliwe dzięki podkładkom widocznym na ostatnim zdjęciu (niebieskie przy podłodze, otrzymujemy je razem z babysetem).  Fotelik można dosunąć do stołu i zajmuje dzięki temu mało miejsca, gdy nie jest używane, tak samo jak pozwala dziecku jeść z rodzicami przy wspólnym stole. Dzięki sporej regulacji krzesło będzie służyć wiele lat i nie tylko Tymkowi, choć jak to będzie zobaczymy :)

Oczywiście szkoda, że fotelik jest tak drogi, ale warto. Dla chcących fotelika tańszego zachęcałbym do wyboru BabyDana, który wygląda równie solidnie. Zdecydowanie odradzam zakupu fotelików do karmienia. które znajdziemy w sklepach za ciężkie złotówki bo są beznadziejne. Porównanie mamy na podstawie fotelików, jakie mają restauracje. Dziecku nie jest w nich wygodnie, są trudne w utrzymaniu czystości, ciężkie i dość drogie. Więc lepiej wybrać fotelik rosnący z dzieckiem jak Tripp Trapp lub Danchair, a często podróżującym polecamy Antilopa z IKEI.

wtorek, 19 lutego 2013

brak postów bo tata jest pracujący...

Martwi mnie brak nowych postów i Was pewnie też, ale nowy rok jest pracowity. A jako, że jestem tatą  pracującym zaczyna brakować czasu na przyjemności (a nią jest m.in. blog). Styczeń był miesiącem ciężkim. Bardzo dużo telefonów, dużo "mejli", sporo spotkań i garść problemów z klientami do rozwiązania jakimi są reklamacje. Luty jest gorszy od stycznia ale to dobrze bo to znaczy, że się kręci :)

Między tym wszystkim jest coraz szybciej poruszający się Tymek z napędem 4x4, który wstaje przy wszystkim i czasem się trzyma, a czasem nie co kończy się upadkiem na ogół na pieluchę. Dodatkowo wyćwiczywszy swój chwyt pęsetowy wydłubuje wszystko co oczywiście później ląduje w buzi, jednak nie wszystko nadaje się do jedzenia. Wiec muszę/musimy mieć oczy w koło głowy... a i tak różne dziwy się dzieją :) Czyli np. popijanie wody z pojnika świnek!


Obok pracy wprowadzamy jeszcze małe zmiany w mieszkaniu bo w końcu ile może być tak samo. Na pierwszy strzał poszła kuchnia, w której denerwowała nas fuga. Jako, że fugę trudno usunąć wymieniłem wszystkie płytki ścienne. Efekt końcowy bardzo zadowalający, który możecie ocenić poniżej sami...



Na drugi rzut trafił duży pokój, w którym została usunięta mała ścianka tworząca rodzaj przedzielenia pokoju, która jednocześnie skrywała w sobie telewizor. Teraz mamy telewizorowy kominek...

W planach była metamorfozy przedpokoju czyli budowa szafy a'la komandor. Co jest w końcu realizacji, a czasu do soboty coraz mniej. Do soboty bo w weekend wyprawiamy roczek. Czasu mało ale postaram się coś napisać w tak zwanym między czasie bo  będzie o czym.
- pierwszy rowerek biegowy
- krzesełko do karmienia rosnące z dzieckiem
- biblioteczka rodzica
... i zobaczymy co jeszcze bo pomysłów trochę się rodzi :)

niedziela, 20 stycznia 2013

Pierwsze zakupy

No właśnie, to co kupujemy jest dla dziecka czy dla nas?!

Trudno to określić jednoznacznie ale bardziej dla nas ponieważ, to my będziemy się cieszyć lub męczyć z tym co postanowiliśmy kupić. Sklepy są pełne zabawek i sprzętu, który sprzedawcy zachwalają na 1000 sposobów udowadniając i wmawiając, że bez nich nie będziecie dobrymi rodzicami i wasze rodzicielstwo będzie beznadziejne. Co gorsza jedynym ograniczeniem jest wytrzymałość karty kredytowej, bo komu jak komu ale dziecku się nie odmawia!

Nim coś kupicie pogadajcie ze znajomymi by dowiedzieć się co im się sprawdziło, a co nie Dodatkowo wyprawka często jest omawiana na szkołach rodzenia. A w gąszczu sklepu dziecięcego dostaniecie oczopląsu i zgłupiejecie. Dlatego iść oglądać, pytać, dotykać, składać, rozkładać i wszystko to co przyjdzie Wam do głowy. A potem do domu przed komputer i szukać opinii by wyrobić do końca swoje zdanie i podjąć decyzję na spokojnie.

Lista zakupów:
  1. Łóżeczko
  2. Materac do łóżeczka
  3. Nosidełko - fotelik samochodowy
  4. Wózek
  5. Przewijak
  6. Wanienka
  7. Ubranka (trudno określić ile czego)
  8. Pieluszki jednorazowe i tetrowe
  9. Kosmetyki dla dziecka (kremy, oliwki, płyny do mycia)
  10. Termometr dla dziecka
  11. ...
Zakupów głównych nie zostawiajmy na ostatnią chwilę bo np. materac musi się wywietrzyć, ubranka i pieluchy tetrowe trzeba wyprać, pokój trzeba ustawić by było wygodnie, funkcjonalnie i bezpiecznie. A nie znamy dokładnie dnia i godziny narodzin. My mieliśmy poród na prawie 3 tygodnie przed terminem więc warto być gotowym na wszystko. My byliśmy gotowi :)

 1. Łóżeczko - wybraliśmy łóżeczko sosnowe, ponieważ jest z litego drewna i pasowało nam do wystroju pokoju i dodatkowo ma dość normalną cenę (100-150zł). Oczywiście wybór to kwestia indywidualna, a możliwości jest ogrom zależnie od stylu i ilości złotówek, które chcemy na ten cel przenaczyć

2. Materacyk  wybraliśmy klasyczny (nie z gąbki) tzn. z gryką. Jest on dość twardy co jest odpowiednie dla małego dziecka. Wybór jest dość duży i warto zobaczyć co można kupić. Materacyk troszkę nam posłuży więc warto wybrać coś na dłuższy czas.

3. Nosidełko - fotelik samochodowy. Jest to element bezpieczeństwa więc wybierzmy najlepszy z możliwych na jaki nas stać. Z pomocą przychodzi portal www.foteliki.info gdzie można znaleźć oceny fotelików pod kątem bezpieczeństwa, funkcjonalności i łatwości w czyszczeniu. Warto się przyłożyć bo to decyzja na około 9-12 miesięcy. Foteliki wagowo to 0-13kg. My wybraliśmy fotelik MAXI-COSI City, który nie ma możliwości mocowania do basy ISO-FIX. Samochód nie miał odpowiedniego sytemu więc odpuściliśmy, choć jak można to lepiej dopłacić i mieć spokój sumienia i łatwość wpinania i wypinania. Bo z czasem przekonujemy się o upierdliwości ciągłego plątania pasa w koło nosidełka.



4. Wózek - miał być zwrotny, łatwy w składaniu i optymalnie mały by się mieścił do samochodu. Do tego chcieliśmy by był wielofunkcyjny i pozwalał na wycieczki nie tylko po chodniku = duże kółka. Wybraliśmy wózek 3in1 firmy Mutsy. 4 rider był dobrym wyborem ponieważ pozwalał na wpinanie fotelika (dzięki adapterom) w stelaż i łatwą wędrówkę po markecie. Myśleliśmy o X-Landerze, ale składanie jakoś nie przypadło nam do gustu.

W chwili obecnej wiemy, że jeden wózek to często zbyt uniwersalne rozwiązanie więc proponuję dobrze przemyśleć wybór i zastanowić się na jakiej funkcji zależy nam najbardziej. Prawdopodobnie teraz kupilibyśmy dwa wózki. Jednek to Zapp Extra jako wózek do wożenia nosidełka i X-Landera X-RUN jako stelaż do gondoli.

5. Przewijak - wybór bardzo uniwersalny i uzależniony powinien być raczej od przestrzeni jaką dysponujemy. Do wyboru mamy przewijak stawiany na łóżeczko, szafkę przewijak czy rodzaj półki składanej na ścianę. Sporo propozycji znajdziemy w sklepach dziecięcych lub w IKEA, która ma ciekawe rozwiązania zwłaszcza przy ograniczonej przestrzeni.
6. Wanienka - wanienka to sprzęt codziennego użytku. Kąpiel to ważny moment dnia i polecam go by zajmowali się nim ojcowie. Dzięki większym dłoniom i pewniejszemu chwytowi dzieci czują się w naszych objęciach w czasie kąpieli pewniej co pozwala im na relaks. Oczywiście nie każde dziecko lubi ten moment dnia. Tymek uwielbia kąpiele, choć za małego używaliśmy do tego celu wiaderko kąpielowe Tommy Tub. Jest to bardzo dobre rozwiązanie ponieważ dziecko czuje się w nim pewnie, a co za tym idzie sprzyja to odprężeniu w ciągu kąpieli. Wg. zapewnień producenta kąpiel w Tommy Tub przypomina dziecku ciasnotę matczynego łona i zapewnia w ten sposób poczucie bezpieczeństwa. Do kąpieli w takim wiaderku trzeba się przyzwyczaić, ale jest to bardzo proste i przyjemne zajęcie zarówno dla dziecka jak i rodzica. Do kąpieli przez pierwsze tygodnie warto używać emolientów, które są delikatniejsze i jednocześnie lekko nawilżające skórę.

7.  Ubranka - sprawa trudna do określenia ile czego, ale należy być gotowym teoretycznie na wszystko. Czyli minimum to ubranka 58cm po kilka sztuk z rodzaju jak body i  pajacyki. Warto też mieć kilka z rozmiaru mniejszego i większego, ponieważ trudno jest określić jak duże dziecko się nam urodzi. Wybór wg. własnego upodobania. Ważne żeby wyprane w dziecięcym proszku bo skóra noworodka jest bardzo wrażliwa na zewnętrzny świat więc warto dziecko w nową rzeczywistość najłagodniej jak to jest możliwe.

8. Pieluchy - pieluchy to sprzęt ciągłego użytku i musimy mieć duże zapasy. Pieluchy tetrowe używamy do ocierania tego co się uleje przy odbijaniu, jako okrycie,  jako podkład na przewijaku i pewnie jeszcze jako inne funkcje. Warto mieć 2-3 typy pieluch by łatwiej było rozróżnić ich przeznaczenie i po najlepiej po około 10szt z typu na start. Potem zobaczycie co i jak.

Co do pieluch jednorazowych z doświadczenia polecam pieluchy Pampers PREMIUM. Są one z przyjemniej wykonanych materiałów i lepiej chłoną. Przełoży się to na mniej odparzeń. My stosowaliśmy same premium przez pierwsze 2-3 tygodnie. Potem premium w nocy, a zwykłe pampersy w dzień. Dopiero od 3 zaczęliśmy eksperymentować i wprowadziliśmy do użycia biedronkowe DADY. Jednak widzimy, że są ciut gorsze i przy promocjach na pampersy wybieramy "oryginalne" bo sprawdzają się lepiej.

9. Kosmetyki - słuchając położnych w szpitalu zraziliśmy się troszkę do produktów Johnson&Johnson ponieważ ponoć powodują dużo uczuleń. Idąc tym tropem zainwestowaliśmy w emolient. Jest to dość drogi zakup ale bardzo wydajny. Emolientu do kąpieli używa się znikomą ilość jako dodatek do wody, zapewnia on właściwości myjące jak i nawilżające dla skóry. Do kompletu mieliśmy też krem, jednak używany był tylko w momentach kiedy mieliśmy odczucie suchości skóry czyli raz na jakiś czas.

Do codziennego dbania o pupę nie stosowaliśmy, żadnych popularnych środków jak sudokrem czy sudopanten. Zainwestowaliśmy w BEPANTEN, który ma brak właściwości wysuszających. Pozwoliło nam to na utrzymanie odparzeń z dala od Tymciowej skóry. Jest to także troszkę droższe rozwiązanie, ale szukając w aptekach internetowych można kupić 100g opakowania w korzystnych cenach, a stacza na długo.

10. Termometry - kolejny wybór, który jest dość istotny bo może się przydać, choć miejmy nadzieję że jak najrzadziej. Mamy dwa termometry, oba elektroniczne. Jedne to bardziej klasyczny, który dzięki swojej wodoodporności służy do pomiaru temperatury wody kąpielowej. Zaś do medycznych celów kupiliśmy BRAUNa 6022, który jako jeden z nielicznych podaje rzeczywistą temperaturę. Pozwala on na szybki i dokładny pomiar z membran bębenkowej. A dzięki pamięci ułatwia kontrolę zmian temperatury.

11... wszystko to co uznacie za potrzebne dla Was bo to wasz wybór, który jest na pewno dobry

piątek, 18 stycznia 2013

TEST = Fotelika Römer SafeFix 9-18kg

Jak już wcześniej pisałem w gąszczu foteli na półkach sklepowych  dokonanie trafnego wyboru jest trudne i wymaga sporo zachodu o czym można było przeczytać TUTAJ. Oczywiście dobieramy najlepszy = najbezpieczniejszy fotelik z możliwych do naszego auta.

My wybraliśmy fotel z systemem ISOFIX z oferty firmy Römer. SafeFix to fotelik posiadający najwyższe z możliwych not za bezpieczeństwo w testach ADAC'a co przekonało nas do słuszności wyboru. Niestety fotelik z ISOFIXem i bezpieczeństwem na 4 to wydatek często powyżej 1200zł ale warto bo takie foteliki z reguły są także wygodne dla dziecka, łatwe w utrzymaniu w czystości dla rodzica.

Po ponad miesięcznym użytkowaniu i przejechaniu około 2000km możemy stwierdzić, że był to dobry wybór. Możliwość "kładzenia" fotelika do spania jest bardzo przydatne. Materiał jest przyjemny w dotyku i na chwilę obecną nie mamy odczucia pocenia się w nim w czasie jazdy jednak trzeba poczekać do lata na 100% pewność. Codzienna eksploatacja jak wsadzanie i wysadzanie dziecka dziecka z fotelika nie jest problematyczne. Ściąganie pasków mogło by być ciut łatwiejsze jednak nie jest bardzo uciążliwe. Wymaga tylko małego przyzwyczajenia.

Wiem, że jest to krótki czas jednak już pokazujący główne zalety dla których warto wybrać ten model. Oczywiście jeżeli pasuje on do naszego samochodu co warto sprawdzić przed wydaniem konkretnej kwoty.

Isofix pozwala na dość łatwy i dokładny montaż fotela choć także wymaga czujności i sprawdzenia czy wszystko jest dobrze. Z porad warto fotelik na koniec dość mocno dopinać po kącie czyli dociągnąć na koniec raz w lewo raz w prawo. Upewni Nas to, że fotelik zatrzasnął się na ostatnią możliwą zapadkę. Dopiero po tym ustawiamy stopę na podłodze. Ustawić ją należy tak by fotel nie mógł ugiąć się w kierunku pionowym. Jeżeli jest taka potrzeba należy go nawet lekko unieść by stopa uniosła fotel ale pewnie stała na podłodze. Dopiero do tak przygotowanego fotelika możemy "zapakować" dziecko ponieważ to zagwarantuje nam jego bezpieczeństwo.

W czasie przewożenia dziecka należy też zwrócić uwagę na ubiór. Dotyczy to szczególności okresu zimowego. Gruba kurtka nie pozwala na właściwe dociągnie pasów bezpieczeństwa, co może mieć negatywne skutki przy wypadku. My dlatego staramy się ubierać Tymka na dłuższa drogę jak najlżej i przykrywamy go kocykiem, lub na rogatkach miasta rozbieramy go z grubszych ciuszków. Pozwala to na lepsze użycie pasów jak i zapewnia lepsza wentylację między fotelikiem, a dzieckiem. Jeżeli macie jakieś pytania piszcie w komentarzach, chętnie odpowiem.


niedziela, 16 grudnia 2012

TEST Espiro Magic - wybór dobry ale...


Jak już pisałem wcześniej w lipcu wraz ze zmianą samochodu kupiliśmy małą lekką spacerówkę. Po długich poszukiwaniach wybór padł na Espiro Magic, który miał optymalne gabaryty i wagę oraz był bardzo zachwalany przez sprzedawcę. Dodatkowo potwierdzenie doskonałej renomy można było wnioskować z ilości takich wózków w parkach oraz rekomendacji Instytutu Matki i Dziecka. Jednym słowem daliśmy się namówić bo potrzebny był wózek do jazdy po chodniku, kostce brukowej czy asfalcie...

Początki były bardzo przyjemne, wózek wygląda  solidnie, łatwo się składa i jest dość wygodny do noszenia. Siedzisko regulowane jest płynnie na taśmie i rozkłada się prawie idealnie na płasko. Miejsce dla dziecka jest dość obszerne, dla młodszych podnoszony podnóżek, który blokuje się za pomocą taśmy velcoro do poręczy. Prosty i skuteczny patent. Wraz z wózkiem otrzymujemy praktyczne przykrycie na nogi, bardzo dobrze zaprojektowany daszek i kiepski pokrowiec na telefon (troszkę zbędny gadżet przy telefonach dotykowych). Największą zaletą Magic-a jest amortyzacja, która doskonale działa. Choć jej minusem jest utrudnianie podjazdu pod krawężnik i innych podobnych ewolucji, ale na ścieżkach spacerowych spisuje się doskonale (wymaga to trochę przyzwyczajenia).

Mimo początkowego zadowolenia dość szybko dopadła nas "zemsta chińczyka". Pierwsze co to dziwnie działający hamulec nożny, który stwarzał problemy przez samoblokowanie. A do tego jeszcze doszedł problem z zapadaniem się pianki na kółkach. Jako, że przez ponad siedem lat prowadziłem sklep wiem czego mogę oczekiwać jako klient. Życie jednak zweryfikowało moje przekonania. Ponieważ, zauważyłem wadę po około 3-4 spacerach postanowiłem zareklamować wózek. Pierwsza przykrość, to komentarz jednego ze sprzedawców, który stwierdził, że "ludziom to już się w dupach poprzewracało, że takie rzeczy reklamują".
Oczywiście firma BEBE Club ze Szczecina w dniu reklamacji wiedziała, że moje wymagania to mrzonki. Po około 2 tygodniach otrzymałem oficjalną odpowiedź, że reklamacja jest odrzucona i nie mogę ponownie zgłosić tej wady. Jako, że handlowiec to człowiek dialogu postanowiłem zadzwonić do serwisu. A w serwisie potraktowali mnie jak debila. Problem w tym, że z przemysłem gumowym współpracuję od około 10 lat i znam parametry jak i wymogi jakościowe swoich klientów. Myślałem, że mogę oczekiwać tego samego od innych. Tu się jednak znowu myliłem. Po około 40 minutach rozmowy kierownik serwisu przekonywał mnie, że jestem jedynym dziwakiem z tysięcy użytkowników tego modelu, bo tylko ja mam obiekcje do jakości kółek (reszta pewnie nie zwróciła na to uwagi).

Wózek został odebrany, gdzie kółka są jakie są czyli po 3-4 spacerach zapadły się, hamulec zaczął dziwnie twardo chodzić, a co gorsza kółka zaczęły piszczeć w dość niesympatyczny sposób. Oczywiście serwis naciągnięcie hamulca jak i smarowanie zrobił jako gratisową usługę poza gwarancyjną. Jednak, fakt jest taki, że działania serwisu przysporzył nam tym sposobem dodatkowych zmartwień.


PODSUMOWANIE: Wózek jest ciekawym pomysłem, który łączy w sobie niespotykaną wygodę dziecka  w spacerówce (amortyzacja), kompaktowe wymiary i optymalną wagę. A wszystko to ubrane w bardzo ciekawy DESIGN. Jednak, firma powinna poinformować w bardziej oczywisty sposób o wadach, które nie są rozpatrywane w procesie reklamacyjnym. Ponieważ podobna konstrukcja jest spotykana w ofercie innych producentów, może warto zapłacić innej firmie niż ESPIRO.

PLUSY:
- amortyzacja
- wygodne siedzisko dla dziecka
- rozkładanie oparcia prawie na płasko
- bardzo wygodny daszek
- podnóżek przedłużający siedzisko dla mniejszych dzieci
- wygodna rączka z powierzchnią wykończoną pianką
- zwrotność (przydatna w sklepie)
- pokrowiec na nóżki w komplecie
- 5 punktowe pasy
- odblaskowe elementy

MINUSY:
- cena względem jakości
- trudny montaż parasolki przeciwsłonecznej
- kiepskiej jakości kółka
- mały schowek pod siedziskiem
- szeroka klamra, która może utrudniać używanie śpiworków.
- zbyt miękka amortyzacja utrudniajaca wjazd na krawężnik czy przejazd na tylnych kołach przez torowisko (stąd PLUS i MINUS)
- BEZNADZIEJNY SERWIS


niedziela, 9 grudnia 2012

TEST X-Lander X-Run 2012 czyli nowa spacerówka

Nasze zamiłowanie do spędzania wolnego czasu na spacerach leśnych ujawniło pewne niedoskonałości w miejskim Mutsy czy Espiro. Największym problemem okazały się przednie skrętne kółka, które przy najeździe na przeszkodę jak korzeń czy dziura potrafiły się obrócić i zblokować wózek (przy nie blokowaniu na wprost). Kilka razy było blisko wywrotki. Na jednym z wrześniowych spacerów w Puszczy Bukowej mając problemy z kółkami postanowiliśmy zmienić wózek na wygodniejszy i stabilniejszy.

Jednak jak się okazuje wózka tego typu nie ma w Szczecinie by go obejrzeć. Po szukaniu w internecie jest nadzieja by znaleźć coś właściwego w InterSporcie. Jednak Baby Jogger jakoś średnio przydał nam do gustu. Był jakiś taki plastikowy. Po szukaniu przestrzeni WWW trafiliśmy na X-Landera X-Runa. Czytając fora znaleźliśmy sporo pozytywnych opinii, a ostatecznie przekonał nas filmik ze strony http://www.babycamino.com - gdzie X-Run przeżył górską podróż z dzieckiem, a czasem i plecakami rodziców. Cały czas jednak brakowało nam zobaczenia go na żywo, aż do przypadkowego spotkania w kolejce u lekarza. Byliśmy zadowoleni i decyzja zapadła. Wózek wybrany w wersji 2012 i kolorystyce Europe (szary)

Następnego dnia kurier dostarczył wózek pod drzwi i zaczęła się przygoda :)

Pierwsze wrażenie było bardzo sympatyczne, wózek dobrze wykonany o czym przekonują ładnie wykonane spawy i precyzyjne gięcia elementów. Składnie w jedną całość było proste i przyjemne bo wszystko dokładnie pasuje do siebie. Dużym pozytywem jest też nowość kolekcji na  rok 2012/13 jaką jest Color Pack System, umożliwi on dobór tapicerki wg. naszego gustu, ale ważniejsze jest to, że w przyszłości będziemy mogli ją wymienić albo ze względów estetycznych lub innej płci następnego dziecka. My wybraliśmy europejką szarość :) Wózek wyposażony jest w dużych rozmiarów kieszeń na plecach siedziska i spory koszyk pod. Pozwala to na zabranie wszystkich potrzebnych sprzętów, a dla tych, którym to nie wystarczy na rączce są uchwyty do torby X-bag. Kosz pod siedziskiem posiada rzepy do przymocowania pompki (często brak w podstawowym zestawie). W podnóżku schowana jest bardzo przydatna latem moskitiera. Jest łatwa do założenia i dobrze przylega do wózka co zapewnia dobrą ochronę przed owadami. Za bezpieczeństwo odpowiadają elementy odblaskowe wszyte w różne miejsca wózka oraz pętla nadgarstkowa, używana w czasie biegów lub w stromym terenie.

Pierwszy spacer w celu oswojenia odbyliśmy po parku. Zaskoczeniem była lekkość, z jaką się toczy (koła są na łożyskach maszynowych). Początkowo nie mogłem się przyzwyczaić do braku skrętnego koła z przodu i do tego, że tylne kółka są pochylone. W pierwszej chwili to trochę przeszkadza, ale długa rączka pozwala łatwo unieść przednie koło i zmienić kierunek jazdy. Dodatkowo pochylona koła  tylne poza zwiększenia stabilność przy zjeździe stawiają opór i automatycznie hamują. Hamulec ręczny zaś mógłby być lepiej wykonany. Pomysł X-landera to plastikowa stopka która jest dociskana do czoła opony. Myślę, że skuteczniejszy byłby tu hamulec typu U-brake albo wręcz tarczowy, ale jak się z czasem okazało siła jest wystarczająca do spowalniania.

Leśne spacery po oswojeniu się z wózkiem to przyjemność. Duże pompowane koła i siedzisko zawieszone w formie hamaka pozwalają na dobrą amortyzację dziecka przy jeździe po wertepach. Łożyskowanie kół, o którym wspomniałem już wcześniej także ułatwia spacerowanie, a zwłaszcza podchodzeniu pod górę. Transport wózka to też nie problem bo składa się dość prosto i szybko, a wymiar po złożeniu jest bardzo przyzwoity (porównywalny z Mutsy 4riderem) i wygodny do chwycenia w celu przeniesienia Wymiary po złożeniu 100,5/38,5/64cm (dł/wys/szer).   Do naszego kombi wózek wchodzi bez żadnych problemów w poprzek i pozwala na zaciągnięcie rolety. Jednak na dalsze wyjazdy by zyskać nieco więcej miejsca na bagaż demontuję przednie i tylne kółka co pozwala na umieszczenie stelaża wzdłuż osi auta. Transport wózka w pociągu też nie przysporzył większych problemów, zwłaszcza w wagonie bezprzedziałowym gdzie są miejsca dla osób na wózku.

Ostatni test to spacer po plaży. Nie wiem ilu z Was próbowała takiego wyczynu, ale Ci co próbowali wiedzą, że wózek i plaża to złe kung fu. Wcześniej też tak myśleliśmy, ale z X-Runem okazuje się, że to nie jest super duży problem. Oczywiście miękki głęboki piasek stawia spory opór, ale można go przezwyciężyć. Gdy już staniemy na twardszej części plaży wózek pcha się lekko i przyjemnie. Prawie tak lekko jak po asfalcie, więc można się pokusić nawet o jakąś przebieżkę, a przynajmniej dłuższy spacer.

PODSUMOWANIE:
Po trzech miesiącach użytkowania z czystym sumieniem mogę polecić ten wózek innym, ale nie wiem czy stricte jako wózek biegowy. Moim zdaniem do biegania wózek powinien być dłuższy większy i rączka dalej odstawać od tylnej osi, ale zemści się to wymiarem wózka po złożeniu. Jest to kompromis - który producent ujmuje już na wstępie w opisie wózka:

"Wózek specjalistyczny typu ”jogger” dla tych użytkowników, którzy preferują sportowy styl i sportowe cechy użytkowe."

Wózek przeżył sporo ekscesów jak i zwykłych miejskich spacerów, które zniósł dzielnie. Co najważniejsze Tymek w czasie tych testów spał jak suseł czyli strome zjazdy, przeprawa przez strumienie czy wyjazdy pod ostrą górkę nie powodowały budzenia. Nie powiem, że było to łatwe ale poruszaliśmy się przez las na szagę jednak prostrze niż myślałem. Jest to super wózek dla aktywnych rodziców, którzy z miejską spacerówką czują się ograniczeni.

PLUSY:
- cena
- waga (11,8kg)
- lekkość toczenia
- stabilność
- wygodne siedzisko dla dziecka
- wyściółki łatwo demontowalne do prania lub wręcz możliwość wymiany na nową
- duże schowki na drobiazgi
- dobrej jakości materiały
- siedzisko opuszczane na pasku z szybką i prostą regulacją.
- daszek przeciwsłoneczny z okienkiem umożlwia podglądanie maluszka
- łatwe składanie
- rączka skórzana z regulacją
- 3 letnia gwarancja door to door 
- duża ilość akcesoriów dostępnych w przyzwoitych cenach 

MINUSY:
- hamulec mógłby być mocniejszy i lepszej jakości rączka hamulca
- siedzisko nie jest rozkładane na płasko więc to tylko dla dzieci już dość pewnie siedzących
- brak możliwości obracania siedziska
- brak przedłużanego daszka  jak w X-move (warto dokupić zamiast parasolki suncover)
- tylko 3 kolory do wyboru

Na koniec jeszcze filmik z wycieczki po górkach, dolinkach i strumieniach... (z góry przepraszam, za nienajlepsza jakość, ale kręcone było telefonem w ciemnym lesie)